Nas jednak do wizyty w Tułowicach skłonił post na blogu Milo&Maroni, opowiadający o panu Ryszardzie Wittke. Posiada on ogromną kolekcję najpiękniejszych tułowickich wyrobów, które mogą Państwo obejrzeć tutaj:
Prywatne muzeum porcelany w Tułowicach
Zwabieni pięknymi zdjęciami wybraliśmy się zatem do źródła... Jedyne co nas niepokoiło to fakt, że ostatnie informacje o panu Ryszardzie i jego kolekcji pochodziły z 2014 r. Od tego czasu w internecie kompletna cisza... Naszym pierwszym przystankiem był zatem tamtejszy urząd gminy, gdzie mieliśmy nadzieję zdobyć jakieś informacje. Jak się okazało, pracującym tam paniom coś się obiło o uszy, "że podobno mają robić jakieś muzeum... gdzieś chyba w tej fabryce... za torami, po lewej... albo zapytać w TOK-u [Tułowicki Ośrodek Kultury]". Udaliśmy się zatem "za tory", a tam faktycznie, stoją piękne zabudowania fabryczne familii Schlagelmilch - co prawda w ruinie, ale jeszcze niekompletnej.
Główny budynek fabryki z zegarem - budynek administracyjny?
Zegar nad wejściem do "budynku administracyjnego"
Brama wjazdowa na teren fabryki
Jeden z budynków fabrycznych, po lewej stronie od wejścia
Zabudowania fabryczne w głębi dziedzińca
Na dziedzińcu fabrycznym
Komin fabryki porcelany w Tułowicach - jeden z ocalałych?
Smutne, puste okna, za którymi niegdyś powstawała piękna porcelana
RS Tillowitz 1904 nad wejściem do budynku administracyjnego
Na dziedzińcu fabrycznym znajduje się dziś hurtownia/sklep z materiałami budowlanymi. Nikt tam nie słyszał o planach założenia w nim muzeum porcelany... W budynku strzegącym wjazdu na dziedziniec odkrywamy z kolei sklep spożywczy. A już zupełnie na uboczu wyłania się sklep o nazwie Ceramika Tułowice - pojawia się więc nadzieja, że tam zasięgniemy języka. W środku krząta się kilka pań, zagadnięte o dawną porcelanę tu właśnie produkowaną, o słynną (przynajmniej w internecie) tułowicką kolekcję, wzruszają tylko ramionami: "To pewnie o tego Wittke chodzi... a ja nie wiem gdzie on mieszka". I to by było na tyle w fabryce.
Udajemy się zatem do przywołanego przez urzędników gminnych TOK-u. Mieści się on w tym samym budynku co tułowicki ośrodek pomocy społecznej, spotkamy tam więc samych pracowników tejże instytucji, a ludzi związanych z kulturą brak... Wreszcie udało się dopaść jedną panią - "O kolekcji pana Ryszarda nic nie wiem, sprzedał czy oddał, no tego już nie ma, naprawdę nie wiem. A muzeum? No chcielibyśmy, bardzo, ale coś tam chyba nie wychodzi... Może będzie w willi Schlagelmilchów?". Udało nam się zatem wyrwać adres willi i przy okazji tułowickiego zamku, który jednak, jak się okazało, z historią porcelany nie ma nic wspólnego... Jeśli chodzi o willę natomiast, to owszem jest - piękna, zadbana, odrestaurowana... i w rękach prywatnych. Widać po prostu, że ktoś tam chyba mieszka (?), brama zamknięta na trzy spusty, tabliczka z nazwą firmy ochroniarskiej - ewidentnie "nieupoważnionym wstęp wzbroniony".
Piękny park otaczający willę
I tu wszelki ślad po tułowickiej porcelanie urywa się... Historia sprzed niespełna stu lat została zupełnie zapomniana. Dlaczego lokalnym urzędnikom, jakimś stowarzyszeniom, grupom działania (coś przecież musi być) tak bardzo zależy, żeby ukryć wszelkie ślady przeszłości? Ślady produkcji porcelany, dzięki której Tułowice w ogóle istnieją... Dlaczego gmina nie chciała wygospodarować żadnego pomieszczenia na fantastyczną kolekcję pana Wittke? Ślady tej nieukładającej się współpracy znajdziecie Państwo w przytoczonym na początku poście. I wreszcie, co się stało z samym panem Ryszardem i jego kolekcją? Czy rozgoryczony brakiem zrozumienia przez lokalne władze rzeczywiście postanowił wyjechać? Może Państwo coś wiedzą na ten temat?
Porcelana tułowicka: bomboniera
Porcelana tułowicka: bomboniera
***
Opuszczając tajemnicze Tułowice skorzystaliśmy jeszcze z okazji i odwiedziliśmy Muzeum Wsi Opolskiej (polecamy wszystkim zainteresowanym historią życia codziennego). A tam w jednej z chat "bogatego chłopa" mlecznik Carla Tielschla i zastawa z dekorem Indisch blau... A więc na koniec dnia troszkę porcelany zobaczyliśmy.